Ano miało być,
ale jak się "szczela byki" to później trzeba to jakoś naprostować.
I już nie jest tak miło.
Ale koniec końców udało się i nawet wygląda ładnie:)
Oto efekt:
I kilka kadrów z etapów powstawania kaktusika:
A jak miałam już tyle to zrobiłam sobie cienkopisem piękna fioletową plamę !
3 razy zapierane i dalej wyglądało tak:
Myślałam, że to już nie zejdzie ale jeszcze punktowo naniosłam vanisz do białego.
Jak było mokre to plamę jeszcze było widać ale kiedy wyschło to już niewiele.
Dodatkowo ostatnie rzędy krzyżyków przykryły plamkę i już nic nie widać :)
Na moje szczęście:)
Obrazek uratowany
Ufffff.....
O innych błędach nie wspomnę.....może nikt nie zauważy :D
A jutro będę marudzić, tylko zdjęcia obrobię:)
A jutro będę marudzić, tylko zdjęcia obrobię:)
Nie ma chyba hafciarki która nie zaliczyłaby takiej wpadki. Dobrze ze plama zniknęła.
OdpowiedzUsuńKaktusik uroczy.
Pozdrawiam
Nio chyba, a to już moja taka druga wpadka, muszę bardziej uważać ;)
UsuńJak pięknie! Ja tam mam słabe oko do wychwytywania błedów hiiih, dlatego też jak dla mnie to mistrzostwo świata :)
OdpowiedzUsuńJak to miło, że nie widzisz... :)
UsuńBardzo lubię kaktusy :) I ja nieraz ratowałam hafcik ;) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńI ja też uwielbiam kaktusiorki :)
UsuńMoje ulubione kaktusy :-) super wyglada skończony :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
Usuńbardzo fajny ten kaktusik :)
OdpowiedzUsuńCudny kaktusik, nic nie widać :)
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
UsuńŚliczny jest..w moim pozostało kontury skończyć..a jakoś się nie mogę za to zabrać...
OdpowiedzUsuńJa w sprawie Salu kaktusowego. Zapraszam tu: http://myslipisane.blogspot.com.es/2016/06/sal-antydepresyjny-cz-3.html?m=1
OdpowiedzUsuń