Witajcie:)
Jak ten czas leci...
... ledwo ogarniam.
Nie wiem jak u Was ale na nas zima przypuściła wściekły atak :)
Wieje i pada,
a że jest temp. na plusie to straszna ciapa się z tego robi.
Na okraszenie całej tej aury mąż przytargał do domu przeziębienie,
a mały w sobotę wysypał się z wirusem :(
Ma tydzień leżeć w łóżku....
A ja tak miedzy nimi
ale trzymam się jakoś :)
Czosnek jem :)
Herbatkę lipową piję
itd.
i się trzymam:)
Ale o wymiance miało być :)
Do mnie przyleciał igielniczek
w postaci szarego kotka w białe łatki.
Niestety kiciuś musiał mieć bardzo trudną podróż
gdyż po otwarciu przesyłki okazało się, że łatki mu odpadły.
Potrzebna była szybka interwencja fachowca z klejem :)
I już wszystko jest dobrze :)
Natomiast ja swój igielniczek wysyłałam do Czarnej Damy,
długo trwała pocztowa podróż ale wreszcie dotarł na miejsce.
Na początku myślałam o formie biscornu
ale już kiedyś Lidzia dostała taki ode mnie, więc wymyśliłam coś innego.
Bardzo trudno było mu zrobić ładą fotkę, bo szaro za oknem i on też szary.
Mogę jedynie powiedzieć,
że na żywo wygląda o wiele lepiej niż na fotkach.
A, że forma taka a nie inna,
to aż prosił się sam, aby coś do niego włożyć:)
Wymianka była bardzo ciekawa i inspirująca:)
Już mam w głowie kilka ciekawych pomysłów:)
Zobaczymy co się z nich wykluje.
*
A tak w między syropkami, termometrami,
inhalacjami itd, siedzę sobie na kanapie, bo stać i chodzić za bardzo nie mogę
i coś dłubię...
Zaczęłam kolejnego wirusa
ale tym razem nitka mega cienka,
idzie to baaaardzo powoli,
a cierpliwości szybko ubywa :/
Potrwa to całą wieczność ale może fajna będzie?
Co myślicie?
To malutki kawałek
a już kilka ładnych godzin nad nim przesiedziałam.
Dobrej nocy